W Białymstoku działają Wyważeni. To grupa wsparcia dla osób dotkniętych otyłością olbrzymią (II i III stopnia). Takich pacjentów kwalifikuje się do zmniejszenia żołądka, czyli operacji bariatrycznej. Według prof. Piotra Myśliwca z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, specjalisty w tej dziedzinie – w Białymstoku rocznie wykonuje się około 300 operacji bariatrycznych. Jednak potrzeby są dużo większe. Co gorsza, prognozy lekarzy i ekspertów wykazują, że problem narasta. Co czwarty Polak ma problem z nadwagą.
Gen wspólnego stołu
W Polsce z roku na rok rośnie spożycie cukru i przetworzonej żywności, co ma wpływ na otyłość całego społeczeństwa. Najbardziej niepokojąca statystyka dotyczy jednak dzieci. Dekadę temu, pod względem otyłości w tej grupie wiekowej zajmowaliśmy 5 miejsce w Europie. Teraz jesteśmy liderem. Powodem może być tzw. “gen wspólnego stołu” jak to żartobliwie nazywają Wyważeni Grupa Wsparcia Pacjentów Bariatrycznych.
Nigdy nie brakuje na nim tego co najmniej zdrowe: tłustych mięsiw i pełnych cukru ciast, a z talerzy zwyczajowo zniknąć musi wszystko. Bowiem otyłość nie zawsze wynika z genetycznych predyspozycji (choć bywa i tak). Decydujące są złe nawyki żywieniowe i zbyt częste, bezrefleksyjne poddawanie się presji niezdrowego biesiadowania.
Po pierwsze: przekonać siebie
Do zabiegu bariatrycznego kwalifikują się głównie te osoby, które z powodu nadmiernej masy ciała podupadają na zdrowiu. Mają już problem z poruszaniem się, wysiłkiem jest dla nich nawet obejście łóżka dookoła, po kilku metrach łapią zadyszkę. Ich wskaźnik masy ciała BMI (body mass index) wynosi 40 i więcej. Dla zobrazowania sytuacji kobieta średniego wzrostu (165 cm) z taką otyłością będzie ważyć ponad 105 kg.
Jednak sama interwencja chirurga nie załatwi tematu – jak mówi Anna Kamińska, psycholog, która pomaga Wyważonym. Ponieważ odchudzanie zaczyna się w głowie. Opowiada, że tuż po zabiegu często nastaje tzw. miesiąc miodowy. Waga spada, człowiek czuje się lżejszy, piękniejszy, wszyscy go komplementują. Ale jeśli nie zmieni przyzwyczajeń żywieniowych i stylu życia, i to na trwałe! – to po roku lub dwóch waga wraca do punktu wyjściowego.
– Schudliśmy, ale nasze problemy przecież nie zniknęły. Musimy znowu stawić czoła prozie życia, temu, że mąż wkurza, dzieci są nieznośne, praca wykańcza. I znowu można reagować zajadając niewygodny temat. Ale jeśli chcemy zmiany na trwałe, musimy zmienić podejście do samego siebie. Zacząć trzeba od akceptacji siebie, swojego ciała, które nawet po utracie wagi nie będzie idealne, ale należy mu się szacunek, bo jest w nim pamięć całego życia: ciąż, stresów, chorób. Podstawa to przywrócenie poczucia własnej wartości. Uświadomienie sobie, że jestem ważna/ważny dla samego siebie, pozwoli na nowo ustawić relacje w rodzinie, w pracy, uniezależnić się od różnych oczekiwań. To punkt wyjścia, który pomoże zmienić dziesiątki codziennych nawyków, np., takich jak dojadanie po wszystkich, żeby się nie zmarnowało itd. I to raz na zawsze. Wtedy człowiek staje się lżejszy nie tylko na ciele – mówi psycholog Anna Kamińska. – Chorobliwa otyłość zawsze z czegoś wynika. Pracę nad przekonaniami na swój temat trzeba zacząć jeszcze przed operacją.
Odchudzanie – proces długofalowy
Odchudzanie się to długa walka na wielu frontach. Poza pracą z psychologiem równie ważny jest ruch fizyczny. W przypadku otyłości olbrzymiej nie znaczy to: “Pochodzę sobie na siłownię”. Przydatne są regularne konsultacje z fizjoterapeutą. Osoby, które zrzuciły dużo kilogramów mają np. uczucie, że plączą im się nogi, ponieważ z powodu utraty “brzucha” zmienił im się środek ciężkości ciała. Równowagę odzyskują ćwicząc pod okiem specjalisty. Także w kwestiach żywienia nie zawsze poradzi zwykły dietetyk, który zaleci np. by dzienne spożycie ograniczyć do tysiąca kalorii. To niewykonalne, jeśli wcześniej pochłaniało się 5 czy 6 tys. kcal. Wskazana jest stopniowa zmiana nawyków żywieniowych, sukcesywne zastępowanie posiłków węglowodanowych wysokobiałkowymi. Odbywać się to powinno według precyzyjnie opracowanego jadłospisu i być wsparte odpowiednią suplementacją.
Dzień Dziecka i urodziny z Fit Cake
Udany powrót do dobrej wagi nie znaczy też, że od tego momentu życie Wyważonych staje się pasmem wyrzeczeń i “że już nigdy żadnego ciasteczka”. Jak wszystkim, zdarza im się świętować. Wtedy idą np. do Fit Cake. Czasami idą dosłownie, zadając sobie trud pokonania dłuższej trasy, spalając po drodze trochę kalorii. Fit Cake to “NieCukiernia” z nazwy. Nawet na szyldzie ma wypisane: “No sugar, no problem”. Oferowane w niej słodycze nie zawierają grama cukru. Zostało już naukowo dowiedzione, że cukier działa na ten sam ośrodek w mózgu co kokaina i podobnie uzależnia.
– Zawsze więc można wybrać zdrowszą alternatywę, bez narkotyku jakim jest cukier – zaznacza Anna Kamińska. – W Fit Cake jest smacznie, a z etykiety da się wyczytać dokładny skład, tj., ile ciacho bez cukru ma węglowodanów, ile białka, ile tłuszczu. Nie znaczy to, że zaglądamy tam codziennie. To nie może być zachcianka, której ulegamy. Dieta musi być zaplanowana. Ustalamy np. że raz w tygodniu robimy sobie dyspensę i wtedy możemy zjeść mały kawałek ciasta. Lepiej wtedy wybrać ciacho bez cukru z Fit Cake, niż chemiczne słodycze. Lepiej sernik, który zawiera też trochę białka niż np. pączka. Dokonujemy codziennych, zaplanowanych, świadomych wyborów.